sobota, 27 września 2014

Liar : Rozdział 2

Hej ludki.
Jak widzieliście i zobaczycie w tym rozdziale, bawię się tu wiekiem, charakterem i pochodzeniem bohaterów. Na przykład Jimin, Lay, Taemin i Jaejoong są tutaj w jednym wieku, Kai jest od nich młodszy a Luhan o rok starszy i tak dalej. Lay i Kris są tu Koreańczykami, za to Lulu pozostał chińczykiem. Bawię się też formą tego opowiadania. Mam nadzieję, że miło spędzicie czas czytając moje fanficki. Obiecuję, że będę starać się bardziej i pisać coraz dłuższe teksty!
I na przeproszenie za wasze długie oczekiwanie, dodam dziś też one-shota. Jakiego? Zobaczycie!
Zapraszam do czytania. <3

~POV Jimin~

Rano obudziłem się z obolałym karkiem przez spanie w niewygodnej pozycji. Dzień już zapowiadał się źle. Gdy się rozbudzałem, przypominały mi się fragmenty z poprzedniego dnia. Lay. I Kris. Moja ucieczka z gabinetu. Zwolnienie się z lekcji, i pójście prosto do domu, do łóżka. Dlaczego tak zareagowałem? Nie robili nic zbreźnego, ale i tak wspominając ich widok czułem się jak na kacu moralnym... Nie miałem ochoty o tym myśleć. Zostało mi teraz całkiem sporo czasu przed szkołą, więc zszedłem do piwnicy, gdzie miałem swój worek treningowy. Mogłem sobie w spokoju potrenować.
  Po upływie pół godziny zaciętego boksowania wróciłem na górę do mieszkania i wziąłem szybki prysznic. Dom był pusty, rodzice są w pracy od rana do wieczora, jak zwykle. Gdy wyszedłem, robiąc sobie śniadanie, znów powróciłem myślami do ICH pocałunku.
Czy mieli zamiar zrobić coś więcej? Czy byli w związku? Mieszkali razem? I dlaczego do cholery mnie to interesuje? Niewiele myśląc, sięgnąłem do lodówki po piwo i popiłem nim płatki. Potem drugie. Humor też mi się poprawił. Zbierając się do szkoły, przelałem trzecią butelkę napoju do termosu i wyszedłem w pierwszych lepszych ubraniach na przystanek. Potem jadąc autobusem, mało nie wpadłem na jakąś cycatą piękność. I dziś mnie to niespecjalnie ruszyło. To pewnie przez piwo. Mam słabą głowę. Rodzice mi w miarę ufali, zostawiając mi nieco alkoholu, ale nigdy nie było go dużo.
  Gdy podszedłem pod bramę szkoły, od razu dopadł mnie Jaejoong. - Głupku, dlaczego wczoraj zwiałeś? - Zapytał śmiesznie wzburzony. - Wiesz, jak wychodzisz na dzikie podrywy, to zabieraj mnie ze sobą! - Zaśmiałem się tylko nieszczerze i szybko by się odczepił mruknąłem coś o migrenie. Nie kupił tego, ale już jego uwagę przykuła nasza grupka znajomych, z którymi standardowo przegadaliśmy cały czas do rozpoczęcia lekcji. Na czas ich trwania, wyłączyłem się. Ukradkiem popijałem z termosu, tylko by poczuć się lepiej.
Dopiero na czas długiej przerwy coś we mnie drgnęło
A jeśli w stołówce zobaczę Laya? Krisem się nie musiałem martwić, nauczyciele jedli w swoich gabinetach. Ale co z Layem? Czy jakoś zareaguje, gdy go zobaczę? Czy wogóle tam będzie? Przez chwilę nawet myślałem, by schować się na czas przerwy w toalecie...
Co za głupota!
Zamaszyście skierowałem swe kroki w stronę stołówki. Zobaczę go, no i co? Nic mi przecież nie będzie.
Mimo tych myśli, rozejrzałem się ukradkiem, czy nie widzę gdzieś pomarańczowoblond czupryny. Nigdzie go nie było. Lekko odetchnąłem z ulgą, i z paplającym Jaejoongiem u boku pomaszerowałem do naszego w miarę stałego stolika. I tu przystanąłem zaskoczony. Co tu robi Luhan? Kolejna szkolna gwiazda, chińczyk z wymiany? Rok starszy chłopak z blond loczkami uśmiechnął się. - Jimin, mam do Ciebie sprawę. - usłyszałem jego wysoki głosik. Wciąż w szoku przysiadłem obok niego. Jaejoonga, mimo jego ciekawskiej miny (a raczej przez nią) wysłałem po jedzenie. Luhan natychmiast pochylił się w moją stronę, szepcząc. - Jesteś bardzo umięśniony, wiesz? - spojrzałem na niego spłoszony, na co się zaśmiał i kontynuował. - Chciałbym wyglądać bardziej męsko, a nie jak dzieciak. - skrzywił się. Przyjrzałem się jego drobnej posturze, wątłym ramionom i dziecięcej twarzy. Nadal nie wiedziałem do czego zmierzał. - To jesteśmy umówieni, jakoś po szkole byś mi pomagał na siłowni czy coś w tym stylu. - Zaraz, czy on właśnie ot tak sobie planuje mi czas? Nie mam nic przeciwko pomocy mu, ale niech chociaż będzie przy tym grzeczny! - Po szkole nie mam czasu. - odpowiedziałem szybko. Chińczyk uśmiechnął się delikatnie i zaświergotał - A kiedy masz dla mnie czas? Chciałbym jakoś w tygodniu. Proooszę. - Ostatnie słowo przeciągnął. Wyjąłem swój termos z piwem i upiłem potężny łyk, przez co Luhan spojrzał podejrzliwie na napój. - Dobra, mam czas w czwartki, po szesnastej będę na siłowni. Pasuje? - Odpowiedziałem i zdobyłem się na spokojny uśmiech. - Tak! Dziękuję, Jimin! - po tych słowach entuzjastycznie się do mnie przytulił, na co zamarłem na chwilę. Czy on zawsze jest taki wylewny i infantylny? - Muszę już lecieć. Zobaczymy się niedługo! - Wstał i potruchtał do swojego stolika, machając do mnie przy tym. Siedziałem przez chwilę otępiały. Co to właściwie było? I dlaczego nagle tyle się dzieje? Nie dane było mi się nad tym długo zastanowić, ponieważ dopadł mnie Jaejoong, który obserwował nas z daleka. - Co to właściwie było? - Zapytał ożywiony, nieświadomie powielając moje własne pytanie. - Chciał, żebym pomagał mu trenować. Czy jakoś tak. - pamiętając o gadulstwie Jae, wyartykułowałem powoli. - Tylko. Nie. Rób. Z. Tego. Afery. - Spojrzał na mnie jak na debila, i odpowiedział szeptem. - Nie muszę. Rozejrzyj się. - Gdy dotarł do mnie sens jego słów, dyskretnie ogarnąłem salę wzrokiem. Głowy sporej części uczniów były podejrzanie skierowane w stronę naszego stolika, a niektórzy otwarcie się na nas gapili. Z trudem stłumiłem chęć schowania twarzy w dłoniach. Nie lubiłem być w centrum uwagi, a teraz, przez taką głupotę, wszyscy się na mnie gapili. Co oni, życia nie mają?
Dopiero teraz przyuważyłem, co mój przyjaciel kupił nam do jedzenia. Nie mam nic do stołówkowego jedzenia, ale... Sałatka? Naprawdę on oczekuje, że się najemy czymś, co składa się z sałaty, pomidorów i kwaskowatego sosu? - Co my, krowy jesteśmy? - Rzuciłem. - Przyda Ci się dieta...niedługo nabawisz się mięśnia piwnego. - odpyskował. Dopiero zauważyłem, że mój termos nadal stoi na stole i charakterystyczny zapach z niego jest wyczuwalny. Sam pewnie też cuchnę piwskiem. W myślach obiecałem sobie, że od razu po powrocie do domu wezmę porządny prysznic. Pogrzebałem nieco w zielonym czymś, po czym w ramach buntu odłożyłem pałeczki. - Ej! Zapłaciłem za to! - Zbulwersował się Jae. - Jutro kupię Ci coś równie zjadliwego, co Ty na to? - odpowiedziałem. Prychnął i kopnął mnie w kostkę pod stołem. Wtem, komórka mojego kumpla zabrzęczała a on natychmiast odebrał i po chwili podjął jakiś monolog. Zapewne plotkarski, bo o niczym innym nie rozprawiał z takim zaangażowaniem. Wstałem szybko od stolika i prawie biegiem ze śmiechem ruszyłem do wyjścia. To musiało wyglądać co najmniej dziwnie, kiedy tak się śmiałem truchtając przez stołówkę, ale nie mogłem się powstrzymać, na myśl o minie Jaejoonga, kiedy zauważy, że mnie nie ma i przypomni sobie, że żeby przybyć na następną lekcję będzie musiał sam przejść przez remontowaną część szkoły, którą uważał za nawiedzoną.
Ja spokojnie przeszedłem przez nią ze słuchawkami na uszach i wszedłem do klasy. Siedział w niej tylko Heechul , ten nasz szkolny 'zły chłopiec'. Niby nie był jakimś bandziorem, ale i tak każdy przylepiał mu etykietkę tego niebezpiecznego, widząc jego delikatną, niemal dziewczęcą twarz kontrastującą ze złośliwym błyskiem w oczach i długimi do brody włosami związywanymi często w samurajski kucyk. Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, a i tak co chwila znajdywał sobie nową. Wszyscy go lubili ale też większość nie czuła się swobodnie w jego towarzystwie. W tym ja. Nie wiadomo, co może mu strzelić do głowy. Na szczęście kątem oka widziałem, jak coś zawzięcie wypisuje na swoim IPhonie, więc spokojnie zająłem miejsce na samym końcu klasy. Ciekawiło mnie, dlaczego Heechul siedzi w klasie jeszcze przed lekcją, ale nie na tyle, bym się zastanawiał nad tym nie wiadomo ile czasu. Po chwili mnie olśniło. Warto spróbować. Piwo już mi się kończyło, a jakoś musiałem wytrwać jeszcze trzy godziny lekcji. - Heechul. - odezwałem się. Chwilę potrwało, zanim usłyszałem ciche "Hm?". - Masz soju? - wypaliłem. Kim natychmiast odwrócił się do mnie ze swoim firmowym uśmieszkiem. - Coś tam mam. A po co Ci? - Skąd ja wiedziałem, że będzie pytał? - Mam dziś...zły dzień. - Uśmiechnąłem się krzywo. Odwrócił się, pogrzebał chwilę w swojej torbie i wyciągnął z niej butelkę. Podszedł do mojego biurka i postawił na nim całkiem wysokoprocentową odmianę napoju. Zanim się obejrzałem, chłopak już siedział spowrotem w swojej ławce. Zaraz potem usłyszałem jego głos. - Wiesz, wziąłem to dla siebie. Teraz będziesz mi coś winien. Prawie zadrżałem. Ubijanie targów z Heechulem nie było bezpieczne. Przytaknąłem mu tylko, i upiłem potężny łyk. Poczułem pieczenie w gardle i zaraz potem ciepło w okolicy brzucha. Schowałem butelkę do plecaka słysząc dzwonek. Zaraz potem zaczęli się schodzić inni uczniowie. Nauczyciela nadal nie było. Obok mnie usiadł mój znajomy z zajęć tanecznych, Taemin. Całkiem się lubiliśmy, chociaż na treningach spędzał raczej czas z młodszym od nas Kaiem. Czasem siadał ze mną, tak jak dziś. Jaejoong będzie niepocieszony. Uśmiechnąłem się złośliwie w duchu. Do Taemina też się uśmiechnąłem, serdecznie. - Czuć od Ciebie alkocholem. - powiedział cicho. - wszystko w porządku? - Cholera. Nie wiedziałem, że to aż tak jest wyczuwalne. - Tak, wszystko dobrze. Mam po prostu kiepski dzień. - uspokoiłem go, powtarzając moją kiepską wymówkę. Przyglądał mi się przez chwilę, po czym poklepał mnie po plecach i zajął się oglądaniem filmików na telefonie. Ja znów założyłem słuchawki. Nie musiałem długo czekać, gdy do klasy wpadł Jaejoong. Ale nie podszedł prosto do którejś ławki, jak się spodziewałem, tylko stanął pod tablicą i podniesionym głosem oznajmił klasie. - Ludzie, mamy dwie godziny wolne! Tylko - tu spojrzał na mnie wrednie - klub taneczny zbiera się na sali gimnastycznej i odrabia zajęcia. Gdy reszta klasy entuzjastycznie się zbierała, spojrzeliśmy po sobie z Taeminem. Jasne, zawsze lepiej tańczyć niż mieć lekcje, ale jednak wolałbym się zwyczajnie polenić. Zwlekliśmy się do szatni i szybko przebraliśmy się w zapasowe ubrania do zajęć. Bynajmniej nie był to pierwszy czy drugi raz, kiedy mamy nadprogramowe treningi. Wciskano nam je kiedy się dało, bo szkoła przywiązywała sporą wagę do swojego 'profilu tanecznego', więc byliśmy przygotowani. Na sali czekał już nasz trener, i co ciekawe, część grupy zaawansowanej. My byliśmy grupą najbardziej zaawansowaną. Pewnie ludzie z ich klasy też mieli okienko. Serce mi drgnęło, kiedy zobaczyłem wśród nich charakterystyczne jasne włosy o pomarańczowym odcieniu, ale nie dałem tego po sobie poznać. Słuchałem trenera. - Dobra dzieciaki, macie bardzo różne układy, więc na pierwszej godzinie ćwiczą bardziej zaawansowani, a reszta czeka na trybunach. Na drugiej godzinie się wymienicie. - Nie było osób z innych lekcji, więc Tae bez Kaia nie miał się do kogo lepić i upatrzył mnie sobie na ofiarę. Razem się rozgrzewaliśmy i rozciągaliśmy krótko. Potem w czasie tańca, mimo braku lustra na sali, parę razy pochwyciłem wzrok Laya z trybun. Przy okazji tańczenia nieco trzeźwiałem, przez co głębiej odczuwałem jego wzrok na sobie. Zajęcia zleciały szybko, nie mieliśmy przerwy. Czułem, że jestem cały mokry od potu i włosy przylepiały mi się do czoła. Gdy zabrzmiał dzwonek oznaczający dla nas koniec 'lekcji' pobiegłem do szkolnego prysznica. Kątem oka przyjrzałem się jeszcze trybunom, na których czekała niepełna grupa zaawansowana. Nie zobaczyłem Yixinga. A tego dokąd wywiało?
Szybko odświeżyłem się pod natryskiem i przebrałem w normalne ubrania. Na szczęście miałem ze sobą plecak, w którym miałem soju. Dziś piję prawie jakby to było święto. Mniejsza. Opróżniłem prawie połowę butelki i ruszyłem w stronę sali by odpocząć na trybunach. Miłe uczucie wróciło. Wtem, idąc korytarzem, usłyszałem dziwny dźwięk. Przystanąłem i nasłuchiwałem. Dźwięk się powtórzył. Dochodził wyraźnie zza drzwi od pomieszczenia gospodarczego. Nacisnąłem ostrożnie klamkę i wszedłem do pomieszczenia. Było całkiem duże, chociaż ciemne, niskie i zawalone różnymi sprzętami. Ale co innego przyciągnęło teraz moją uwagę. Lay. Wiedziałem, że to on. Siedział tyłem do mnie na krześle w jednoznacznej pozie. Teraz już wiedziałem co to był za dźwięk. Chłopak jęczał. Zamknąłem drzwi. Na ten dźwięk zamarł. Nie odwracał głowy, czekał w bezruchu. Szybkim krokiem, nie wiedząc co mną kieruje, podszedłem do niego, i nachylając się wyszeptałem mu do ucha. - Lubisz to robić w szkole, czy jak? - Wzdrgnął się i wyjąkał - N-nnie, to...- przerwałem mu, dmuchając w rozpalony kark. Chłopakowi wyrwał się jęk. Najwyraźniej był to jego wrażliwy punkt. Spojrzałem na jego bardzo pobudzony 'problem'. - Mogę Ci trochę...pomóc. - wyszeptałem. Momentalnie usłyszałem, jak przyśpiesza mu oddech. - Nie krępuj się. - dodałem. Przyssałem się do jego szyi, podczas gdy on ponowił ruchy dłonią. Kiedy lekko przygryzłem mu wrażliwą skórę, usłyszałem wydobywające się spomiędzy jego warg westchnienie. Były tak kusząco rozchylone. Oderwałem się od jego szyi i obszedłem krzesło na którym siedział, stając naprzeciw niego. Wyglądał bezbronnie i zarazem seksownie. Skąd u mnie takie określenie dla faceta? Nie zastanawiając się, usiadłem na jego udach okrakiem i złączyłem jego usta z moimi. Miał miękkie, wilgotne wargi, pomiędzy które wsunąłem język. W momencie, w którym mój język zetknął się z jego, przeszedł przeze mnie jakby prąd elektryczny. Czułem, że jego ciało zareagowało podobnie. Przyspieszył ruchy dłonią. Oderwał swoje usta od moich. - Jimin...lepiej odejdź, j-ja zaraz...- na wpół wyjęczał. - wstałem i odszedłem od niego na krok, przesuwając przy tym dłonią po wnętrzu jego uda. Po chwili doszedł w swoją dłoń. Widząc jego zarumienioną twarz w takim momencie, sam poczułem ból w kroczu. Dyszał ciężko, kiedy sperma spływała mu między palcami. - Jimin, ja przepraszam... - Powiedział po tym, jak podciągnął spodnie. Już po raz drugi wypowiedział moje imię, a ja nawet nie wiedziałem skąd je zna. Wyglądał niewinnie nawet w chwili, w której wciąż miałem wyraz przed oczami wyraz jego twarzy w TYM momencie i z dłonią ociekającą białawą cieczą. Przyglądałem mu się przez chwilę. - Chodź, musisz umyć rękę. - Celowo złapałem jego brudną rękę za nadgarstek i pociągnąłem parę centymetrów wyższego chłopaka za sobą. Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do najbliższej łazienki. Całe szczęście, że już kiedy wychodziłem po prysznicu trwała lekcja, bo nie wyobrażałem sobie przejścia tak przez korytarz pełen uczniów. Gdy już trafiliśmy do wyłożonego kafelkami pomieszczenia, zsunąłem nieco moją rękę niżej, tak że również nieco się ubrudziła, i dopiero wtedy puściłem jego dłoń. Spojrzał na mnie zdezorientowany i ruszył do umywalki. Obmył ręce i odwrócił się do mnie. Stałem blisko niego, czego raczej się nie spodziewał, bo sapnął zaskoczony. Patrzyłem na swoje brudne palce. On również je zobaczył. - Myślę, że powinieneś też umyć ręce. - powiedział cicho. - Nie trzeba. - uśmiechnąłem się i wsadziłem czubki dwóch palców do ust, dokładnie oblizując. Spojrzałem przy tym Yixingowi w oczy. Momentalnie zobaczyłem w nich szok i coś jeszcze, czego nie potrafiłem zindentyfikować. Jego policzki pokryły się rumieńcem, doskonale widocznym przy jego jasnej cerze. Po chwili opuścił głowę, by ukryć zawstydzenie. Odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia. W drzwiach odezwałem się jeszcze. - Wracaj na zajęcia, pewnie już zauważyli, że Cię nie ma. - Po czym wyszedłem. Jak w transie zawróciłem do pomieszczenia gospodarczego gdzie zostawiłem swój plecak. Miałem pustkę w głowie. Mechanicznie, w ciągu paru minut dopiłem resztę soju. Uznałem, że trener mi odpuści, jeżeli nie wrócę na trybuny. Zostało ledwie dwadzieścia pięć minut do przerwy. Więc zamiast skierować się w stronę sali, ruszyłem na boisko, gdzie na ciepłym, ale nie gorącym od słońca betonie siedzieli w luźnym półkolu ludzie, którzy mieli ze mną okienko i kilka osób z tej drugiej grupy też z okienka. Dosiadłem się do nich, siadając obok Jae. Okazało się, że tak jak my, nie mieli dwóch godzin, tylko, że zaawansowanego angielskiego, podczas gdy my nie mieliśmy tym sposobem matematyki. Jako, że każdy uczeń miał indywidualny plan lekcji, było tu dużo osób z różnych roczników. W chwili, w której Jaejoong mi to objaśniał zostałem niemal uduszony w uścisku przez śmiertelnego pytona zwanego Luhanem. Nieco się zdziwiłem tym, że jako taki popularny chłopak siedział z nami, ale najwyraźniej nie było nikogo z jego paczki. Pewnie miał te lekcje razem z Layem. Na wspomnienie tego, co zaszło, zapiekły mnie policzki, czego Luhan nie omieszkał skomentować ze śmieszną miną. - Czyżbym tak na ciebie działał? - Prychnąłem. - To raczej od twojego uprzejmego duszenia mnie. - odpowiedziałem grzecznie. Stwierdziłem, że chińczyk jest straszną przylepą. Cały czas, najwyraźniej bezwiednie a to przytulał się do mnie, łapał za ramię Jaejoonga a to opierał się o plecy Taemina, który dołączył do ludzi na boisku chwilę przede mną. Spędziliśmy resztę czasu jaki nam pozostał, na luźnych rozmowach. Nawet Heechul nie omieszkał się przysiąść, razem ze swoim chińskim znajomym z ostatniej klasy, Tao.
Ostatni przedmiot dziś, rozszerzona fizyka, zleciała mi szybko. Byłem dziś wyjątkowo skupiony na lekcji, by nie dopuścić do siebie pewnych myśli. Lubiłem ten przedmiot, był prosty i logiczny. Chociaż nie spodziewałem się go w szkole o profilu tanecznym. Gdy tylko pozwolono nam wyjść z klasy, popędziłem do domu, nie czekając nawet na Jaejoonga. Dosłownie, biegłem, nie zwracając uwagi na ciężki plecak i bolące nogi. To pozwoliło mi na chwilę zapomnieć. Ale kiedy dotarłem do swojego pokoju i padłem plackiem na łóżko, wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Co ja zrobiłem? Plątałem się we własnych uczuciach. Niby zdrowego nastolatka podnieca prawie wszystko, ale nie wiem co tak naprawdę czułem. Może jestem bi? Jestem w stanie to zaakceptować. Ale przecież dziś wszystko robiłem pod wpływem piwa. Niezbyt silnym, ale jednak. I po co ja go prowokowałem? Oblizałem po nim palce... Nie smakował źle. Był raczej słodki. O czym ja do cholery myślę? I ta jego twarz, w momencie, kiedy dochodził. Wyryła mi się w pamięci. Czułem pulsowanie w kroczu na samo wspomnienie. Wtuliłem twarz w poduszkę i starałem się zasnąć.
Obudziłem się wieczorem, słysząc piknięcie dochodzące z laptopa. To '_Rożec' napisał.
~ POV Lay ~
Wracając do domu zajrzałem do sklepu ze sprzętem muzycznym by się odprężyć. Szukałem porządnych słuchawek, takich, które sprawią, że będę w stanie poczuć się jak na koncercie słuchając przez nie. A tak przynajmniej powiedziałem ekspedientowi. W rzeczywistości potrzebowałem czegokolwiek, co odwróciłoby moją uwagę od dzisiejszych wydarzeń. Po chwili pracownik sklepu przyniósł mi zapewne najdroższy model słuchawek w całym sklepie. Podobały mi się. Pozwolono mi je wypróbować, co też skwapliwie zrobiłem. Jakość dźwięku była rzeczywiście niesamowita, chociaż nie byłem pewien, czy warta swojej ceny. Mimo to, kupiłem je. Prawie połowa mojego kieszonkowego na to poszła. Nie martwiłem się, z pieniędzmi nie było u mnie problemu. Poza dwumiesięcznym kieszonkowym rodzice zanim wyjechali na wakacje od pracy, zostawili mi też kartę kredytową z pieniędzmi na życie. Nie wydawałem z tego dużo, przynajmniej do dziś. Słuchając muzyki na nowym sprzęcie, dotarłem do pustego domu. Kiwając się w rytm muzyki doszedłem do swojego pokoju, i opadłem na łóżko wyczerpany, zapewne jak większość nastolatków po szkole. Muzyka zagłuszała wszystkie myśli, ale nie na długo. Widziałem chłopaka w tańcu, włosy przylepiały mu się do spoconego czoła, a pot kropelkami spływał mu po ramionach. To już było dla mnie wtedy za dużo, musiałem wtedy uciec by nikt nie zobaczył mojego problemu. Teraz... Kiedy przypomniałem sobie, jak usta Jimina zamknęły się na jego palcach... Poczułem uderzenie gorąca. I jeszcze ten pocałunek. Jego język stykający się z moim. Boże. On widział jak ja... Jak dochodzę. I zlizał moją..nie. Nie byłem w stanie nawet o tym pomyśleć. I znów byłem podniecony. Jak ja mam po tym normalnie funkcjonować? Że też to musiał być akurat Park Jimin! Próbowałem znów zatopić się w muzyce. Z marnym, ale jednak skutkiem. Ucisk w spodniach po kilku minutach zmalał. Włączyłem laptop. Wciąż ze słuchawkami na uszach, starając się ignorować dolne partie ciała, przeglądałem swoje portale społecznościowe. Jako ostatni sprawdziłem swój czat. Zalogowany jako '_Rożec' przez chwilę zastanawiałem się, czy napisać znów do Jimina. Ostatnimi czasy pisaliśmy codziennie, do wczoraj. Wtedy nie napisał, ja też się nie odezwałem. Zakładałem, że był tylko zmęczony, nie mógł wiedzieć kim jestem. Poszedłem do kuchni. Nie było tam nic zjadliwego. Zadzwoniłem po jedzenie na wynos. Przybyło w piętnaście minut, co mnie całkiem ucieszyło. Był koniec września, niektóre dzieciaki wciąż miały letnie prace. Ten, który mi przywiózł jedzenie wyglądał na nawet młodszego ode mnie. Ładnie się do mnie uśmiechnął i powiedział, że w pudełku znajdę gratis dla stałych klientów. Podziękowałem i pożegnałem go z uśmiechem. Nie omieszkał uroczo skomentować mojego dołeczka na dowidzenia. Wróciłem do pokoju w dobrym humorze. Otworzyłem pudełko, ciekaw gratisu. Okazała się nim być obudowa na IPhona ze śmiesznym wypukłym potworkiem. Od razu ją założyłem na telefon, przypominając sobie uśmiech tamtego chłopaka. Wziąłem się za jedzenie, i orientując się, że niebo za oknem ciemnieje, wystukałem na klawiaturze wiadomość do Parka. Odpowiedział po kilku minutach.
_Rożec : Jak Ci minął dzień?
Jiminnie : Szczerze? Cały dzień chodziłem po szkole upijając się. Aż dziwne, że nikt mnie nie złapał.
Rzeczywiście, kiedy mnie całował czułem smak alkocholu. Ale nie był tak mocny, bym mógł uznać to za upicie. Chociaż raczej nie robiłby takich rzeczy na trzeźwo...
_Rożec : Dlaczego piłeś?
Jiminnie : Wczoraj...przyłapałem nauczyciela z uczniem.
_Rożec : Co?
Jiminnie : No. Całowali się. Nauczyciel z uczniem, nie uczennicą. To mnie nieco zaskoczyło.
_Rożec : I dlatego piłeś?
Jiminnie : Między innymi. Zastanawiam się, czy nie jestem bi.
Prawie podskoczyłem na krześle. Teraz musiałem się zastanowić co napisać. I czy on... Zastanawiał się nad tym przez nasze dzisiejsze wyczyny?
_Rożec : Przeszkadza Ci to? I dlaczego tak myślisz?
Jiminnie : Nie...Dziś miałem tak jakby...Akcję z innym chłopakiem. Na dodatek tym samym, którego widziałem z nauczycielem. I niby piłem, ale przecież to co robiliśmy się nie bierze z niczego.
_Rożec : Nie będę wypytywał o szczegóły. Może spróbujcie jakoś porozmawiać? Dzięki temu przekonasz się co czujesz.
Jiminnie : Tak, dobry pomysł. Cos wymyślę.
Jiminnie: A tobie jak minął dzień?
Czatowaliśmy tak do późna. Nie chciałem naciskać i wypytywać go, chociaż bardzo chciałem wiedzieć, co on czuł. Ale chyba miał w głowie większy mętlik niż ja. Nieco po północy zebrałem się na odwagę i wysłałem ;
_Rożec : Chcesz się spotkać?
Dłuższą chwilę czekałem na odpowiedź. Już miałem się wycofać, kiedy dostałem powiadomienie.
Jiminnie : Ok. Kiedy?
_Rożec : Nawet jutro. (Znaczy dziś, bo już po dwunastej.)
Jiminnie : Dobra. >załącznik mapka< Przyjedź pod ten adres, koło siedemnastej. Może być?
_Rożec : Ok. To lepiej się kładźmy, żeby jutro nie wyglądać jak trupy.
Jiminnie : Mi juz nic w tej kwestii nie pomoże. Ale tak, dobranoc.
_Rożec : Dobrej nocy.
Kliknąłem w mapkę. Bałem się jutra. Co zrobi kiedy zobaczy, że to ja? Przynajmniej znam jego adres. Mieszkał niedaleko mnie, to niemal ta sama dzielnica.
Szybko wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. Byłem podekscytowany jak dziecko przed Gwiazdką. By zasnąć, uspokajałem swój oddech i wsłuchiwałem się w niego. Nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz